Co ja wam będę pisał, jak się mieszka...
3 razy mnie dziewczyny już opierniczyły - bo zapomniałem zamknąć drzwi do kuchni podczas gotowania, a to znowu nie powiedziałem Benedine, że idę do Kościoła wcześniej niż zwykle, i znowuż, że zostawiłem drzwi do szopy otwarte...
Dziś robiłem pierwsze odkurzanie. Mamy tabelkę i imiona na kolorowych karteczkach, które przeczepiamy magnesami. Więc pierwsze odkurzanie poszło szybko i bezboleśnie, zapędziłem się nawet i poodkurzałem u Saszy i Wan Yung. Przy okazji dostało mi się, że położyłem pustą miseczkę po płatkach i karton z mały telewizorem (służy nam za stoliczek okolicznościowy i jadalny) na kanapie. No cholera jasna...
Ale co tam. Zawziąłem się i zrobiłem wczoraj w nocy ciasteczka chili. Tak, oczywiście, że nie do końca wyszło...za dużo sypnąłem cynamownu, użyłem ruskiej mąki z Tesco, ciasto było za rzadkie, a potem nie chciało mi się nakładać porcji, więc wylałem całość na blachę...ale i tak jest smaczne!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz