- Patrzę za okno. Patrzę i się napatrzeć nie mogę. Bo zamiast szarej chmurnej zasłony nieba widze błękit, a zamiast nieprzyjemnej mżawki złote promienie słońca.
Wojtek odszedł od okna. Założył adidasy i zawołał Saszę. Za chwilę razem wybiegli z domu.
- I gonna kill you when we come back! - wysapał Sasza między jednym oddechem a drugim - I haven't done any excercise for years!
Nie myślcie sobie, moi drodzy, że wyciągnąłem Saszę po to, żeby go zakatować. Zaczęliśmy spokojnie, a potem z przerwami na rozciąganie przebiegliśmy się do Windsor parku. Niestety był zamknięty, bo gdzieś tam, gdzie na zachodzie horyzont znika za królewskimi drzewami, panuje epidemia "food to mouth", czyli jakiejś zwierzęcej choroby. Zawróciliśmy zawiedzeni.
Sasza mówił, że bardzo się zmęczył. I niech mu to na zdrowie! Może to go zachęci do jakiegoś ruchu?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Brawo, Wojtku! Jest szansa, że złapiesz w swoje szpony kolejną duszyczkę, która przekona się, iż ruch to zdrowie!
A jakże:) Jak prośbą to grźbą...;)
Prześlij komentarz