wtorek, 22 stycznia 2008

Duke of Edinburgh

- lubię podróżować
- uważam, że warto poświęcać czas na wolontariat
- myślę, że praca z młodzieżą w zakresie podobnym do polskiego harcerstwa może być więcej niż ciekawa
- Duke of Edinburgh to coś a la program wspierający harmonijny rozwój młodzieży (umiejętności, sport, wolontariat i ekspedycje), który ich wysiłki uwiecznia odznakami i uściskiem ręki Księcia Edynburga - Philipa.

Biorąc te trzy powody pod uwagę nikt nie będzie się chyba dziwił, że nie zastanawiałem się ani chwili, gdy pojawiła się okazja, by objąć opiekę i kierownictwo nad grupą Duke of Edinburgh Award w pobliskim liceum.

W środę spotkałem się z nimi i głównym opiekunem, panem Richardem, który jest nauczycielem historii i miłośnikiem wędrowania. Chłopaków i dziewczyn jest razem około trzydziestu. Wydaje mi się, że są średnio zaangażowani, ale może po to tu właśnie jestem, żeby to zmienić. Póki co dostałem gruby niebieski folder z papierami i wskazówkami - zarówno tymi biurokratycznymi, jak i praktycznymi.

Po spotkaniu poszedłem pan Richard zaprosił mnie do restauracji w Egham i porozmawialiśmy o tym, jak to wszystko naprawdę wygląda od wewnątrz. Miło było odkryć, że mimo pozorów porządku i dyscypliny organizacja wszędzie na świecie wygląda tak samo - ci na dole nadstawiają głowy i naginają czasem przepisy, żeby w ogóle cała rzecz miała ręce i nogi. Czyli jesteśmy w domu.

Na koniec jeszcze okazało się, że pan Richard, mimo że należydo Kościoła Anglii, od wielu lat interesuje się muzyką liturgiczną (zwłaszcza po łacinie), śpiewa w chórze a dawniej grał na kościelnych organach. Nie musiałem wiele dodawać, żeby rozmowa przeskoczyła na mszą trydencką. i tym sposobem dowiedziałem się, że w Oxfordzie co niedzielę rano odbywa się msza w starym rycie - ta "tyłem do ludu" i "po łacinie". Coraz bardziej chcę tam studiować...

2 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Wspaniale! Zobaczymy, czy uda Ci się zmotywować młodzież, będę trzymał kciuki. Skąd ja znam pomysły na pracę z ludźmi w liceach? :)

Co do Oksfordu -- z tymi opiekunami naukowymi to tak trochę jak na MISH-u, prawda? ;-) Aczkolwiek moja współpraca z tutorami nie jest jeszcze jakoś szałowa. Mam nadzieję, że się to poprawi; może po prostu muszę znaleźć kogoś, kto się zajmuje RPG? :P A Tobie życzę, żebyś dobrze trafił od razu. :)

Anonimowy pisze...

Można równiez uczestniczyć we mszy trydenckiej bez bycia studentem Oxfordu. Ale oczywiście te dwie rzeczy razem to crem de la crem...
Już widzę minę przesłuchujących kandydata profesorów kiedy na pytanie o powód takiej decyzji usłyszą, ze tu jest msza po łacinie...
TS