- lubię podróżować
- uważam, że warto poświęcać czas na wolontariat
- myślę, że praca z młodzieżą w zakresie podobnym do polskiego harcerstwa może być więcej niż ciekawa
- Duke of Edinburgh to coś a la program wspierający harmonijny rozwój młodzieży (umiejętności, sport, wolontariat i ekspedycje), który ich wysiłki uwiecznia odznakami i uściskiem ręki Księcia Edynburga - Philipa.
Biorąc te trzy powody pod uwagę nikt nie będzie się chyba dziwił, że nie zastanawiałem się ani chwili, gdy pojawiła się okazja, by objąć opiekę i kierownictwo nad grupą Duke of Edinburgh Award w pobliskim liceum.
W środę spotkałem się z nimi i głównym opiekunem, panem Richardem, który jest nauczycielem historii i miłośnikiem wędrowania. Chłopaków i dziewczyn jest razem około trzydziestu. Wydaje mi się, że są średnio zaangażowani, ale może po to tu właśnie jestem, żeby to zmienić. Póki co dostałem gruby niebieski folder z papierami i wskazówkami - zarówno tymi biurokratycznymi, jak i praktycznymi.
Po spotkaniu poszedłem pan Richard zaprosił mnie do restauracji w Egham i porozmawialiśmy o tym, jak to wszystko naprawdę wygląda od wewnątrz. Miło było odkryć, że mimo pozorów porządku i dyscypliny organizacja wszędzie na świecie wygląda tak samo - ci na dole nadstawiają głowy i naginają czasem przepisy, żeby w ogóle cała rzecz miała ręce i nogi. Czyli jesteśmy w domu.
Na koniec jeszcze okazało się, że pan Richard, mimo że należydo Kościoła Anglii, od wielu lat interesuje się muzyką liturgiczną (zwłaszcza po łacinie), śpiewa w chórze a dawniej grał na kościelnych organach. Nie musiałem wiele dodawać, żeby rozmowa przeskoczyła na mszą trydencką. i tym sposobem dowiedziałem się, że w Oxfordzie co niedzielę rano odbywa się msza w starym rycie - ta "tyłem do ludu" i "po łacinie". Coraz bardziej chcę tam studiować...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Wspaniale! Zobaczymy, czy uda Ci się zmotywować młodzież, będę trzymał kciuki. Skąd ja znam pomysły na pracę z ludźmi w liceach? :)
Co do Oksfordu -- z tymi opiekunami naukowymi to tak trochę jak na MISH-u, prawda? ;-) Aczkolwiek moja współpraca z tutorami nie jest jeszcze jakoś szałowa. Mam nadzieję, że się to poprawi; może po prostu muszę znaleźć kogoś, kto się zajmuje RPG? :P A Tobie życzę, żebyś dobrze trafił od razu. :)
Można równiez uczestniczyć we mszy trydenckiej bez bycia studentem Oxfordu. Ale oczywiście te dwie rzeczy razem to crem de la crem...
Już widzę minę przesłuchujących kandydata profesorów kiedy na pytanie o powód takiej decyzji usłyszą, ze tu jest msza po łacinie...
TS
Prześlij komentarz