sobota, 9 sierpnia 2008

Wtorek, 5 sierpnia

Wszedłem, jak co dzień, na stację benzynową w Egham, by szukać transportu do domu. Podszedłem do pana w koszuli, krawacie i spodniach od garnituru, który właśnie tankował i, jak mi się zdawało, słuchał muzyki w słuchawkach. Kiedy podszedłem, zwrócił się do mnie z pytającym wyrazem twarzy – zdawało mi się, że coś mówił, ale pomyślałem, że mówił do siebie. Zapytałem, czy jedzie w stronę uczelni, a kiedy potwierdził, poprosiłem o podwiezienie.

- To dość bezczelne, nie wydaje ci się? – padła odpowiedź.
- Bezczelne? – zapytałem, tyle zszokowany, co i rozśmieszony – nikt mi nigdy nie powiedział, że to bezczelne…

Zauważyłem, że pan dalej mówił coś do słuchawki – rozmawiał więc przez telefon…poczekałem chwilę, on skończył i zwrócił się do mnie:

- Jesteś studentem?
- Tak.

On patrzył na mnie podejrzliwie, ja na niego z niedowierzaniem. Następne pytanie mnie rozbroiło:

- Chciałbym zobaczyć twoją legitymację studencką.

Teraz to ja spojrzałem na niego podejrzliwie. Powoli wyjąłem kartę studencką i pokazałem temu dziwnemu biznesmenowi. Przyjrzał się jej dokładniej niż kontroler PKP.

- Jeśli nie chcesz, nie musisz mnie podwozić – powiedziałem i chciałem już odejść, ale on odrzekł
- Nie, mogę cię podwieźć. Poczekaj chwilę.

Poszedł zapłacić za benzynę. Kiedy już ruszyliśmy, bardzo chciałem zapytać go, dlaczego był taki podejrzliwy, a zwłaszcza – co było w moim zachowaniu bezczelnego. Nie udało się jednak – pan rozmawiał dalej o swoich nieruchomościach i kontraktach…

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Rzadkość hamstwa angielksiego "gentlemana". Gratulacje za dyplomację i reakcję.
rodak

Anonimowy pisze...

Rzadkie hamstwo angielskiego "gentlemena". Gratulacje za postawe i reakcję!