niedziela, 30 września 2007

Noblesse oblige...

...tak mawiała drzewiej pani Białowąs, moja polonistka z gimnazjum, kiedy oczekiwała od nas dobrych wyników (czyli zawsze).

Piszę o tym dlatego, że świetnie pasuje to do słów pani w dziekanacie, która uraczyła mnie miłą niespodzianką podczas pierwszej w tym roku wizyty. Byłem tam bowiem, jako student ekonomii, aby się dać zapisać. Pani zaś mówi:


- Oh, you are our prize winner!

- Prize winner?

- Oh, so you don't know anything?

- No...

- Come, I have to show you something first...


Jak powiedziała, tak zrobiła. Poszliśmy zatem do korytarza, gdzie w pomiędzy biurami profesorów wisiała na ścianie duża drewniana tablica. Na niej zaś złotymi literami wypisany nagłówek, poniżej zaś nazwiska:

Dlaczego jednak noblesse oblige? Pani z dziekanatu wskazała ręką w kierunku ukośnym, niedwuznacznie dając do zrozumienia, że za rok i dwa ma być podobnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Więc tylko uśmiechnąłem się pod nosem. Pamiętam, że kiedyś też się już tak uśmiechałem przed pewną tablicą.

2 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Czego Ci wszyscy życzymy. ;-)

Unknown pisze...

I serdecznie gratulujemy:)

a tak swoją drogą- czy Ty nie możesz gdzieś pojechać i nie wisieć na jakiejś tablicy? tylko nie mów, że to nie Twoja wina;P

a tak serio to się bardzo bardzo cieszę:)