To uczucie, nieobce mi przecież, a tak dziś odległe, wróciło na chwilę jak przyjaciel po długiej rozłące. Przed oczyma stanęły mi ten wszystkie chwile, kiedy byłem po drugiej stronie sceny, czekając na kulisami na właściwy moment. Żeby wyjść i przemówić, zagrać rolę, a nawet zaśpiewać czy zatańczyć. Wszystko to było jak pożółkła fotografia, tak samo pełna emocji, ale jakby zamglona. Poczułem, że bardzo brakuje mi tego uczucia i świadomości tworzenia - dla siebie i innych.
Ale dlaczego w ogóle tam się znalazłem? Otóż koleżanka z Bootsów, Myra, grała fragment Piano Trio Mendelsona (na skrzypcach). Zatem stawiliśmy się solidarnie, by ją wesprzeć i nagrodzić oklaskami. Sama Myra nie była zadowolona ze swojego występu, ale mi się podobało.
1 komentarz:
A myślisz o tym, żeby wrócić do jakiegoś tworzenia? Choć wiadomo: czas...
Prześlij komentarz