Wszyscy się zorientowali, że mam czas i mogę im pomóc. Aż Ami, pani która wydziela mi pracę, musiała sporządzić tabelkę z moim czasem pracy nba następne dwa tygodnie. To miło z jej strony – dzięki temu uniknę (chociaż tylko po części) nudnych i nużących prac zlecanych do zrobienia na wczoraj. Dziś natomiast zajmowałem się sprawdzaniem kwestionariusza po hiszpansku i flamandzku (co za język – jak gdyby wrzucić angielski i niemiecki do jednego worka i mocno potrząsnąc...)
Wieczorem pokazywalem Wan Yung zdjęcia ze Szkocji. I tak jak wcześniej, kiedy przeglądałem je w Polsce, wróciły miłe wspomnienia. I tak jak wcześniej, pomyślałem, że jednak esencją każdej podróży są jednak ludzie. Ludzie nie tylko Ci, którzy wyjdą nam naprzeciw, obcy, których poznamy i staną się bliscy. W równym stopniu liczą się Ci, z którymi przychodzi nam podróż dzielić. To, co potem ogląda się na zdjęciach jest cały czas żywo zapisane w sercach i pamięci – i przy każdym wspomnieniu wrócić do miejsc i ludzi, którzy tam pozostali. Dlaczego to takie ważne? Bo jak niewiele innych rzeczy umacnia więzi: tylko nasza czwórka, nikt inny, będzie się śmiać, kiedy spojrzymy na zdjęcie Aleksa jedzącego krewetkę. Nikt inny nie będzie też wiedzieć, jak doskonale smakowały pozbierane 3 dni wcześniej, wyszorowane i ugotowane na kocherku małże. Ot, w tym cały sens – gromadzić wspólne doświadczenia – cegły, i wspomnienia – spoiwo dla dobrej znajomości.
Później przyjechały zakupy z Tesco i ruszyliśmy do akcji. W zbudowanym przeze mnie, a zrekonstruowanym przez Wan Yung kominku ogrodowym (w ogródku leżała sterta cegieł, więc po egzaminach, żeby się odstresować, ułożyłem z nich kominek) rozpaliliśmy ogień. Leniwi Anglicy wymyślili samorozpalające się paczki z węglem drzewnym, więc udało nam się wzniecić ogień „jedną zapałką” (chociaż moja leśna dusza ubolewała nam takim ułatwianiem sobie sprawy...). Mięso też było już gotowe i zamarynowane (po marokańsku i po chińsku rzekomo, ale ja bym powiedział, że było po prostu dobre) więc zajęło nam tylko...30 minut, żeby je upiec, bo węgiel Tesco jakoś średnio się palił. Ale mieliśmy przynajmniej czas poopowiadać historie z ostatnich kilku tygodni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Potwierdzam tylko, że czytamy i z racji rzadszej niż kiedys łączności ekranowo - kamerowej czekamy niecierpliwie na każde zdanie aby budować sobie wyobrażenie - jak i czy Ci tam naprawdę idzie i sie podoba.T
Prześlij komentarz