Dziś biegałem inaczej – boso. Mokra trawa chłodziła mi stopy i sprawiała, że biegło się jakoś lżej i szybciej niż zwykle. Wraz ze mną podążał zmierzch, on jednak biegł za zachodni horyzont, ścigany przez ciemność nocy, ja zaś – wokół boiska, mierząc się z czasem. W uszach brzmiała mi nauka św. Bernarda z Clairvaux z dzieła „O miłowaniu Boga” czytana przez amerykańskich ochotników.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz